wtorek, 6 października 2015

Tajfun Mujigae i sen


Nasz świat europejski jest jednak raczej malutki i nieznaczący. Przedwczoraj tłumaczyłem chińskiej studentce kto to był Święty Piotr, bo słyszała o nim w piosence, a nie bardzo wiedziała kto zacz, wiedziała jedynie, że ktoś "ważny z Biblii".

Starszy Pan śpi w metrze, pod metrem młodszy pan też śpi na zakupionym właśnie komplecie pościeli. Podobno w IKEI Chińczycy najchętniej testują kanapy i materace. Poprzez drzemkę. U wyjścia z metra strażnik słania się na krześle. W Europie czy w Hong Kongu na schodach ruchomych zawsze lewa wolna, dla tych, co by chcieli wbiegać lub zbiegać. Tutaj wszyscy grzecznie czekają w dwóch rządkach. Wyluzuj się. Nic tu od ciebie nie zależy – zdają się mówić te zachowania. Mimo że w odległym zaledwie o kilkadziesiąt km Foshan szaleje tajfun. Tu, w Kantonie, „tylko” non stop leje, więc nici ze zwiedzania.

Szaleje tajfun, ale spokojnie, nasze służby „coś” z tym zrobią, zdaje się mówić reklama... służb? Szkoleń wojskowych? Nie wiem dokładnie. W autobusach co chwila leci spot z Jackie Chanem, w której ów prezentuje totalne skupienie i swoje klasyczne wygibasy wśród kropel wody. Aż musiałem sprawdzić, co to za marka, to "Chigo". I już wiem: Chigo to "wiodący producent systemów wentylacyjnych". Po niej następuje wzruszająca reklama oddawania krwi, w której Chińczycy z ręką na sercu dziękują za oddaną krew. Najpierw osobno, potem chórem (jestem z siebie dumny – dokładnie zrozumiałem, że dziękują, a nie np. przysięgają). Następnie urywek jakiegoś dziwnego występu, w którym dziewczę w masce jelenia śpiewa wspólnie z chłopcem w masce owcy. Dziewczę wygląda po prostu kretyńsko, chłopiec już lekko creepy, bo maska jest tak założona, że wygląda jakby śpiewał przez dziurę w krtani.

Wyjazd do Kantonu bardzo udany towarzysko, ekipa bardzo międzynarodowa, z nieznaczną przewagą Polaków, bo dwoje (ja i Liliana), poza tym John z Seattle i Japonka Saeko (imię bardzo łatwe dla mnie do zapamiętania, bo wymawia się niemal tak samo jak „Sajko”). Po drodze dołączyła Koreanka, Bułgarka i Bryțyjka z Nigerii. Gorzej ze zwiedzaniem – ze wspomnianych powodów zwiedzaliśmy głównie restauracje i sklepy wokół stacji metra. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz