Pedicure
Ma bilet do Hongkongu, ale zamiast lecieć,
jest
kompletnie pijany i dzwoni na straż pożarną:
jestem
małym, samotnym kotkiem, czy mógłby mnie Pan
zdjąć
z drzewa? Tak
naprawdę bardziej przypomina słonia,
ma grubą
i popękaną skórę na piętach, oraz absurdalną pamięć, obsesję
wierszy
pełnych doraźnego, hermetycznego konkretu,
jak
twarz mamy koleżanki z podstawówki,
o której
wie tyle, że pracowała w policyjnej izbie dziecka
(na
dzień
dobry odpowiada
niepewnie, jakby nie poznała,
jakby
znała za dobrze). Mógłby skorzystać z usług pedicure,
oczyścić
się, wyluzować, usiąść przed podróżą. Lecz jego kot
chowa
się pod łóżkiem w porze karmienia. Wścieka się:
przestań
uciekać przede mną, neurotyczny chuju.
Can you take
a piece of me?
Weźmiesz
cząstkę mojego ciała? Pyta
chiński student.
To znaczy
chciałby sobie ze mną zrobić zdjęcie,
ale nie potrafi
tego wyrazić inaczej
w moim języku.
W tym kraju ludzie nadają sobie
znaczące
imiona: Niebo. Koniczyna. Cedr.
Żeby
było łatwiej się odnaleźć? Dotknąć? Wystawić
na pożarcie? Niebo przykryte smogiem przekraczającym wszelkie normy,
roślinność
czeka na powolną śmierć
która nie nadchodzi, bo znowu deszcz
oczyszcza
powietrze i zapach kadzideł
który
przywiódł mnie do tej buddyjskiej świątyni.
Pozwolili
mi w niej ukryć się przed burzą
kradnąc
jednocześnie oświetlenie do roweru.
Whisky on the rocks
Lód na
ścieżkach w parku, choć już śnieg odtajał.
Po raz trzeci
upadamy, po raz trzeci udaje się zaprzeć. Mnie wypada
z kieszeni
klucz, temu mężczyźnie setka. Mówi, że wraca
ze szpitala od
żony, która ledwo uszła z życiem. Twierdzi,
że mieszka na
Kosmonautów, choć drogę wybiera okrężną.
Ja mu zdradzam
jedynie, że za miesiąc wracam do Chin,
miejsca, gdzie
tłumaczyłem dziewczynie, że Święty Piotr
w Biblii był
facetem od kluczy. Ślusarz, włamywacz
albo dentysta z
Guangzhou, który operuje przy przeszklonych drzwiach
wychodzących
na ulicę. Można niemal ujrzeć podniebienie pacjentki
i jej kamienną
twarz.
c. d. n.